Powszechny Zakład Ubezpieczeń S.A.czyli popularne PZU to firma, której nikomu w Polsce przedstawiać nie trzeba. Jej niedawny debiut na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie spowodował zaś coś na kształt zbiorowego szaleństwa wśród drobnych, by nie powiedzieć niedzielnych inwestorów…
Debiut sam w sobie okazał się oczywiście całkiem udany i zgodnie z przewidywaniami wszyscy drobni ciułacze zdołali zarobić parę złotych, co pewnie niejednemu znacząco podniosło dochody miesięczne. Jednak najwięksi i najważniejsi póki co zajmowali się raczej skupywaniem i zbieraniem wyprzedawanych natychmiast po wejściu na rynek akcji. Wszystko to jest oczywiście zrozumiałe, jednak kto wie czy – w perspektywie kilkuletniej, a zatem już dla bardziej doświadczonych inwestorów PZU nie okaże się pechowe. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta i od kilku dni większość z nas styka się z nią codziennie – deszcz. Powodzie na południu Polski są ogromne, według wszelkich informacji obecna powódź będzie znacznie większa i bardziej kosztowna niż słynna powódź tysiąclecia z 1997 roku. Będzie też jeszcze jedna różnica… ubezpieczenia. Co prawda nie wszyscy mieszkańcy południa Polski wzięli sobie do serca cyniczne stwierdzenie Włodzimierza Cimoszewicza, iż „…było się ubezpieczyć.”, jednak wielu i owszem ( a przykładów na to jak rząd lubi zrzucać koszta na obywateli mieliśmy od tego czasu wiele, choćby słynne certyfikaty energetyczne, możliwe zatem, że całkiem wiele osób wolało na zimne dmuchać). Jeśli zatem powódź byłaby choćby tak samo kosztowna jak ta sprzed 13 laty, a ubezpieczenie tym razem posiadałaby chociaż jedna czwarta powodzian, to PZU może w najbliższych miesiącach spodziewać się sporych wydatków, których w żaden sposób nie da się uniknąć. W efekcie kurs akcji na kilka najbliższych lat może zdecydowanie spaść, a to z pewnością odbije się na wielu średniej wielkości inwestorach, którzy z debiutem polskiego giganta ubezpieczeniowego wiązali spore nadzieje i … środki.